Rozglądasz się - gdzie okiem nie sięgnąć, otacza Cię ciemna, szumiąca knieja. Już, już myślisz, że się zgubiłeś, lecz wtedy zauważasz drogowskaz. Znak jest stary i obrośnięty mchem, ale wygląda na solidny. Widnieje na nim wyraźnie wygrawerowany napis "COLDWATER". W głowie pląta Ci się myśl, że dobrze byłoby odpocząć przed dalszą drogą, aczkolwiek to wyłącznie Twój wybór, czy zawitasz do miasteczka...

piątek, 7 marca 2014

Poślu­bił anioła - żyje ze stróżem.


 


“Więc egze­kuc­ja do­kona­na, anioł sza­tanem naz­wie bra­ta, na chwałę Pa­na i wie­czną roz­pacz świata. “





Przez swą własną głupotę został tym czym jest. Właściwie czym jest? Pustą powłoką targaną przez wichry losu? A może dzbanem bez dna, w który wlewa się swoje łzy? Ludzie nie potrafią odróżnić w porę dobra od zła, a problem tkwi w tym, iż nie rzadko zło wygląda jak dobro. Więc czy to jednak była jego wina? Można obwinić anioła, którym później przestał być, nieprawdaż? Ale czy warto rozwodzić się nad szczegółami?









anime boy sad tumblr“Ma­my pra­wo po­pełniać w życiu wiele błędów. Oprócz jed­ne­go: te­go, który niszczy nas samych. “

- Nazywam się Daniel… Daniel Eadoin… mam 27… nie 25 lat… nazywam się Daniel Odyn… nie Eodin… - mężczyzna szedł przed siebie, przez ciemność która od czasu do czasu owijała się wokół jego nóg. Co jakiś czas potykał się bądź krzyczał rozpaczliwie. Nie chciał zginąć, nie chciał oszaleć, ale powoli zapominał jak się nazywa, ile ma lat, co tutaj właściwie robi. Gdy kładł się spać na gołej ziemi, powracała do niego fala wspomnień. Kolejne łzy spadały na ziemię a On znowu chciał zapomnieć. Dlaczego jeszcze żyje? Drwina losu czy też jakiegoś rodzaju kara? Za co? Że zaufał i zakochał się bez reszty? Powoli zamykał oczy, kołysany do snu przez mrocze szepty.





“Jam częścią tej siły, która wie­cznie zła pragnąc, wie­cznie dob­ro czyni. “



Został zdradzony, porzucony, zraniony, wyrzucony, udpodlony. Przez parę tygodni błądził bez celu po lesie Meledictus silvam Demon. Był na skraju snu i jawy, co prawie sprowadziło na niego obłęd. A może jest obłąkany? Gdy nareszcie udało mu się wydostać z tego przeklętego lasu, wyszedł jako kompletnie inna osoba. Ciepły uśmiech zamienił się w pełen sakrazmu grymas twarzy. Niegdyś otwarty i przyjazny człowiek, zamienił się w bezdusznego i chłodnego skurwysyna. Tak tylko może przetrwać, czyż nie tak? Wszedł do miasta chwiejnym krokiem, nie zwracając na siebie specjalnej uwagi. Zaczął egzystować. Nudnym życiem. Z przekonaniem, iż kiedyś nadejdzie czas na tą osobę, która tak bardzo go skrzywdziła.




 

“Przes­tałem marzyć, jak człowiek nie marzy, umiera. “


Daniel Eodin | “Fallen” | około 24 lat | czarne włosy które zawsze są tej samej długości, przez jego ciągłe podcinanie końcówek | zakochany w aniele i przez niego oszukany | bez duszy | o oczach koloru mgły | znudzone spojrzenie | Pośrednik Śmierci | Anioł Śmierci | śpi na samej podłodze, nie mogąc przyzwyczaić się do spania na łóżku | praktycznie codziennie w tych samych ubraniach: czarna koszula, wytarte jeansy, stare glany | nękany przez koszmary | wiatr jest jego sprzymierzeńcem a czas potrafi na chwilę się zatrzymać | bezpański pies | biseksualny | nie ma rodziny | jego bronią jest kosa |







 
“Wielu spośród żyjących zasługu­je na śmierć. A nieje­den z tych, którzy umierają, zasługu­je na życie. Czy możesz ich nią ob­darzyć? Nie bądź tak pochop­ny w fe­rowa­niu wy­roków śmier­ci. Na­wet bo­wiem najmądrzejszy nie wszys­tko wie. “




        Witam ponownie.
Zapraszam do wątków i powiązań.
Zastrzegam sobie prawa do karty i jej zmiany.


35 komentarzy:

  1. Siedziała na zewnątrz. Przyglądała mu się już jakoś od dłuższego czasu. Była ciekawa kim jest i skąd przybywa. Od Laxiana dowiedziała się, że to jeden z upadłych. Czy groźny ? Tak czy, owak wypadało się przywitać. Była córką Oberżysty, co z tego, że przybraną. Niepewnym krokiem zmierzała w stronę tarasu na którym siedział nieznajomy. Stanęła mu za plecami i przywołała na usta zdawkowy uśmiech. - Witaj. Jestem Rosemaire, ale wszyscy zwracają się do mnie Rosa. Cóż Cię sprowadza w nasze skromne progi ? - Zagadnęła przysiadając obok chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Stala przed swoja mizernie wygladajaca bibloteczka, ktora moglaby pomiescic jeszcze kilkanascie ksiazek. Wybor blekitnych slepi padl na opowiesc kryminalna dziejaca sie w Londynie w ktorej glownym bohaterem byl rozsadnie myslacy, mlody detektwym a przy tym wynalazca, Jego pies i zlodziejka o imieniu Teresa. Usiadla na fotelu obok zeby moc 'wgryzc' sie w historie opowiedziana tutaj i pobudzic do zycia swoja wyobraznie.
    Jedynym ktory nie stracil czujnosci byl bialy szczur, ktory wyjrzawszy przez okno zauwazyl zakapturzona postac. Tracil delikatnie rozowym ogonkiem swoja Podopieczna, ktora bardziej traktowal przedmiotowo.
    - Mamy goscia. - Rzucil do Niej, a ta niechetnie odlozyla na moment ksiazke.
    - Trudno. Pogapi sie i pojdzie, jak wszyscy z reszta. - Westchnela wracajac do lektury. | Lydia.

    OdpowiedzUsuń
  3. - Nie podoba mi sie. - Mruknal szczur schodzac z parapetu, tym samym ladujac na Jej ramieniu. Krecac wasiki laskotal Jej policzek, zeby przestala czytac i wdala sie w Nim jakakolwiek dyskusje.
    - Wszyscy tutaj sa dziwni, Thet, musiesz sie przyzwyczaic, tak jak Ja. - Odrzekla, zaczesujac wlosy do tylu. W sumie przez Opiekuna juz odechcialo sie Jej bardziej zaglebiac w lekture.
    Gdy chciala jeszcze cos powiedziec, przerwalo Jej rytmiczne pukanie do drzwi. Gryzon zszedl po nogawce Jej spodni i stanal na tylnych lapkach. Blekitnooka wstala z fotela i nieco ociagajac sie podeszla do drzwi, zeby Je otworzyc. W sumie niezbyt kulturalnie byloby, gdyby to zignorowala. | Lydia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wysłuchała jego słów z uwagą i zaciekawieniem. Już chciała mu coś odpowiedzieć, gdy wypuścił z płuc ten trujący obłok dymy. Oh... Jak ona tego nie znosiła. Cóż.. Nie może zabronić mu palić. Odczekała, aż obłok zostanie rozwiany przez wiatr i dopiero potem podjęła wątek. - Masz rację. W życiu nigdy nie wiemy co będzie jutro. Najważniejsze to cieszyć się, a przynajmniej tolerować, dniem dzisiejszym. - Uśmiechnęła się. Poprawiła rozwiane przez wiatr szkarłatne włosy, zgarniając je dłonią na lewe ramię. Spojrzała za siebie. Dzień się dopiero rozkręcał, a ona już miała ochotę nazwać go jednym z najlepszych. - Mam nadzieję, że znajdziesz tutaj to czego szukasz, choć nie mogę Ci tego obiecać. - Odwróciła się do niego, a w jej oczach dało się dostrzec tajemniczy błysk.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczego nie zdejmowal kaptura? To bylo pierwsze pytanie ktore przeszlo Jej przez mysl. Blekitne teczowki bacznie lustrowaly Jego postac, ktora byla stanowczo wyzsza i lepiej zbudowana od postury Blekitnookiej. Thet wiedziony ciekawoscia podszedl blizej, chcac lepiej przyjrzec sie Nieznajomemu. Gdy pytanie chlopaka otarlo sie o uszy Dziewczyna, odpowiedziala dopiero po chwili zamyslenia. W koncu musiala sie dowiedziec, o co konkretniej mu chodzi.
    - Zalezy w jakim sensie pan pyta. - Uwazala niezbyt taktowne zeby przejsc od razu na ''Ty'', wiec wolala pozostac przy bardziej oficjalnej formie. Istniala przeciez mozliwosc, ze da Jej jakis zlecenie. W koncu kazdy, nawet najmniejszy grosz sie liczy, a sam rzeznik ostatniego czasu placil coraz mniej. No coz, sam ledwo wiazal koniec z koncem. | Lydia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Westchnęła. - Piękne słowa. - Odparła. Porównanie nadziei do srebrzystego kwiatka bardzo jej się spodobało. Przyglądała się chłopakowi, zastanawiając, czemu chowa się pod kapturem. Co takiego strasznego w nim było.
    Nagle zza rogu wyłonił się Laxian. Miała tylko nadzieję, że nie zrobi niczego głupiego. On nikogo nie lubił. Skinął jej głową na powitanie, za to chłopaka obdarzył ostrym, nieufnym spojrzeniem.
    - Znajdziesz tę Iskierkę, na pewno. - Stwierdziła. Strzepała z sukienki niewidzialny pyłek. Była nieco zmieszana obecnością nieznajomego chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  7. Larysa przez długi czas błąkała się po Coldwater, poszukując miejsca godnego noclegu. Od miejscowych dowiedziała się o oberży, gdzie ponoć bawią się same anioły. Zaintrygowało to dziewczynę, która zawsze uważała takie istoty za mistyczne i nieosiągalne. Postanowiła udać się do tego tajemniczego miejsca i na własnej skórze przekonać się, czy mieszkańcy miasteczka mieli rację.
    Zbliżał się wieczór; powietrze było rześkie, ale i chłodne zarazem - przyczyniły się ku temu ostatnie deszcze. Larysa otuliła się szczelniej grubą, czarną bluzą; poprawiła plecak na ramieniu. Kaptur dobrze skrywał jej oblicze. Spokojnym krokiem zbliżyła się do oberży, uważnie przyglądając się jej szczegółom. Piękny budynek. Naprawdę, podobał jej się. Postukała kilka razy swoimi skórzanymi trzewikami, coby mokra ziemia odpadła od podeszwy, i weszła do środka. Z miejsca uderzyło ją przyjemne ciepło. Zdjęła z głowy kaptur, ukazując długie blond włosy, i rozejrzała się. Lecz w głównej sali niemalże nikogo nie było - ledwie kilka osób. Z czego jedną był gospodarz. Uwagę Larysy przykuł samotny młodzieniec, okupujący stolik w rogu. Postanowiła doń podejść.
    - Dobry wieczór. Można? - zapytała, uśmiechając się przy tym delikatnie.
    [Jeśli chcesz pisać, odpowiedz pod swoją KP, tworząc osobną kolumnę./Larysa]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znowu padał deszcz, a on najchętniej siedział by teraz na dachu. Takie dni za bardzo go dobijały czy też nudziły. Zamknął książkę i odłożył ją na stół. Przyglądał się przez dłuższą chwilę dziwnym rycinom na okładce, na odręczny podpis który już wieki temu został tam wyryty. Ktoś przyszedł, a sądząc po ilości zebranych osób, mógł stwierdzić iż to ktoś obcy. Spojrzał na blondynkę spod kapturu. Wyglądała na podróżnika który co rusz szuka nowych przygód. Chciałby wieść takie życie. Gdy podeszła do niego, nachylił się nieznacznie chcąc ukryć chociażby część twarzy. Uśmiechnął się delikatnie i odpowiedział.
      - Dobry wieczór. Oczywiście iż można - zaczekał aż dziewczyna usiądzie po czym skinął jej głową.
      - Rzadko mamy tutaj gości. Przybyłaś znaleźć tylko nocleg? Czy też powiodła Cię tutaj ciekawość? A może zastałaś tą oberżę na trakcie swej wędrówki? - widział praktycznie ją tylko do szyi. Skłonił się delikatnie głową.
      - Wybacz me maniery. Mów mi Daniel - uwielbiał wypowiadać swoje imię. Nie żeby był to jakiś samozachwyt, lecz po prostu brzmiało zupełnie inaczej niż większość imion tutaj. Ciekawiło go ta osóbka. Widząc końcówki jej blond włosów, zadarł głowę trochę wyżej aby przez dosłownie chwilę spojrzeć jej w oczy. Czy znajdzie tam to czego szuka? Obniżył głowę, ponownie chowając oczy za kapturem. Jego nadzieja była także dobijająca. Ale Ona miała tak podobne słoneczne włosy jak i głos równy słowikowi. Wypuścił tuman powietrza. Danielu, twa wyobraźnia nie zna granic. Coraz częściej widzi ją prawie wszędzie. W każdych lazurowych oczętach, w każdych włosach niczym łany dojrzałego zboża, w każdym melodyjnym głosie. Postanowił zaczekać na odpowiedzi i odgonić te nieprzejrzyste myśli a zamienić je w klarowne.

      Usuń
    2. Przysiadła się więc, uśmiechając się delikatnie w ramach podziękowań. Plecak położyła tuż przy swoim krześle, wtykając jedną stopę za ucho tobołka, żeby poczuć, gdyby komuś przyszła do głowy kradzież. Nie znała przecież okolicy, należało zachować choć szczątkową ostrożność.
      - Przybyłam... - zamyśliła się. Co prawda, była tu tylko przejazdem. A przynajmniej takie miała wstępnie plany. - Zbieram gwiazdki z nieba. - Uśmiechnęła się delikatnie. - Mnie zwą Larysa.
      Kaptur chłopaka nieco ją drażnił. Każdemu przeciętnemu człowiekowi zwróciłaby uwagę za ukrywanie oblicza podczas rozmowy, ale tutaj... Nie znała niczego i nikogo, wolała być uprzejma, by zaskarbić sobie przychylność miejscowych. Jednak jej ciężki charakter zwyciężył, jak zwykle.
      - Taki tu zwyczaj, że mieszkańcy skrywają twarze przy rozmowie z obcym? - Rozpięła bluzę. W pomieszczeniu było dość ciepło. Nie spuszczała wzroku z dopiero co poznanego Daniela.

      Usuń
    3. Pokiwał głową rozbawiony i zaintrygowany. Zapytał delikatnie rozkładając dłonie.
      - Zbierasz gwiazdki z nieba Laryso? - ciekawiło go to. Co też dziewczyna miała n myśli? A może mówiła to dosłownie? Skłonił się delikatnie i odrzekł.
      - Wybacz. Większość znajomych mi ludzi, przyzwyczaiła się do mego ubioru. Rozumiem iż to Tobie przeszkadza. - powiedziawszy powoli zdjął kaptur. Kobiecie ukazały się ciemne, średniej długości włosy; i wręcz dosłownie srebrne tęczówki wpatrzone w jej tęczówki. Nie przepadał za zdejmowaniem kaptura, gdyż zazwyczaj następowały pytania na które nie chciał odpowiadać. Westchnął cicho i uśmiechnął się delikatnie.
      - Mam nadzieję iż teraz będzie Ci się lepiej rozmawiać. - obdarzył ją ciepłym uśmiechem po czym spojrzał na księgę. Zapaliłby teraz... Ale nie wypada opuszczać tak przemiłego towarzystwa. Postanowił przyjrzeć się Larysie dokładniej. Badał swym wzrokiem jej twarz, każdy niesforny kosmyk włosów, jej ostrożną postawę.
      - Uwierz iż tutaj nie musisz obawiać się złodziei a tym bardziej przy mnie. Powiedzmy iż większość takowych stręczycieli mnie unika. - uśmiechnął się przyjacielsko. A w głowie cichy głosik już marudził, "Co ty robisz Daniel?!". Jego lewa noga zaczęła podrygiwać delikatnie; tak jak każdemu gdy się zdenerwuje mu podryguje wtedy gdy ma ochotę a raczej powinność zapalenia. Delikatnie skłonił się głową.
      - Wybacz mi, ale możemy się przenieść? Chciałbym zapalić a tutaj nie mam takowej możliwości. - powiedział lecz nie ruszył się czy też nie wstał. Ostateczną decyzję chciał zostawić kobiecie.

      Usuń
    4. Na jego ciekawość dotyczącą rzeczonych gwiazdek, po prostu się uśmiechnęła.
      Gdy zdjął kaptur, jej uwagę przykuły niezwykłe oczy chłopaka. Wpatrywała się dłuższą chwilę z srebrzyste tęczówki, zupełnie nie zwracając uwagi na to, że zwrócone są prosto na nią. Jak tylko zrozumiała, iż patrzy zupełnie obcemu mężczyźnie w oczy, a on ten wzrok pochwycił, zmieszała się nieco. Momentalnie leżąca na stole książka stała się ciekawsza. Powstrzymała się też przed zwróceniem uwagi co do wyglądu - wszak niegrzecznie jest wypytywać, jak ktoś się urodził, tak i ma.
      Rozejrzała się po sali. Pustoszała coraz bardziej. Chyba nawet właściciel powoli miał dość prowadzenia knajpy i zastanawiał się nad odrobiną snu.
      Larysę tak bardzo pochłonęło usilne odwracanie swojej uwagi od srebrnych ocząt, iż uznała, że powoli zaczyna ignorować Daniela - czego nie chciała! Ale nie chciała też nachalnie patrzeć w jego oczu i nie dostrzegać świata poza nimi.
      Gdy tylko usłyszała o papierosach, ocknęła się nieco. Momentalnie na jej ustach pojawił się lekki uśmiech.
      - Oczywiście, bez problemu. Ale mam nadzieję, że nie pada... o ile mamy zamiar wyjść na zewnątrz, jak rozumiem.

      Usuń
    5. Uśmiechnął się z odczuwalną ulgą po czym wstał.
      - Myślę iż na altanie nie będzie zbytnio padać, jeśli w ogóle pada - podał jej dłoń, pomagając jej wstać z krzesła. Ruszył w kierunku drzwi nie mogąc oprzeć się pokusie odezwał się.
      - Czy ktoś Ci kiedyś już mówił iż Twe włosy przypominają jęczmień w lecie? - spytał oczywiście nie myśląc nad tym co mówi. Otworzył przed Nią drzwi i wyszedł zaraz za nią. Lekki deszczyk, opatulił okolicę swoim niezwykłym czarem. Daniel podszedł do balustrady opierając się o nią. Wyciągnął z paczki papierosa wkładając go sobie do ust. Zapalił końcówkę i zaciągnął się mocno po czym wypuścił nikotynowy dym, który przez chwilę wyglądał jak ryba płynąca przez krople deszczu. Odsunął się kawałek robiąc miejsce dziewczynie.
      - Spokojnie, ani deszcz ani dym nie będą Ci przeszkadzać - delikatny wiaterek który sprowadzał. skutecznie odganiał dym w przeciwnym kierunku; natomiast krople deszczu to była trochę inna sprawa, co nie znaczyło iż nie wykonalna.

      Usuń
  8. Szczur schowal sie w kuchni, zas Jego oczy ktore do zludzenia przypominaly te u Blekitnookiej palaly w srodku czyms na ksztalt zlosci. Jak mogl tego od razu nie rozpoznac? Chlopak byl upadlym, co bylo juz dla Niego pewne. Tylko dlaczego Lydia tego od razu tak jak On tego nie rozpoznala? Nie, co najciekawsze - po co sie tutaj znalazl. Mial przeczucie, ze chlopak moze sprawic problemy. Wyjrzal ciekawsko zza drzwi, w koncu musial miec na oku swoja Podopieczna. Cholera. Jak tak dalej pojdzie, ona niczego sie nie nauczy tutaj, tym samym Thet nie dotrzymalby slowa danego Malfasowi.
    - Lydia, milo poznac. - Szybkim ruchem jezyka zwilzyla suche wargi o subtelnym, malinowym kolorze. Czy naprawde bylo Jej tak milo, albo po prostu wpojone maniery?
    Pogardliwe smiechy? Ah, no coz, co sie dziwic. Sama nie zachwycala sie swoja postacia; niska, chuda a do tego wygladajaca jakby zaraz miala zemdlec. Zazwyczaj puszczala to wszystko kolo uszu.
    - I tak nie mam zbytnio nic do roboty, wiec mozesz wejsc. - Ruchem dloni zaprosila go do srodka. Przeciez co Jej szkodzi, nieprawdaz? | Lydia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Z przyjemnością przyjęła jego pomoc przy wstaniu, sięgnęła tylko po torbę i już podała dłoń Danielowi. Słysząc wzmiankę o włosach, spuściła nieco niżej wzrok. Nie przywykła do tego, by ktoś zwracał uwagę na jej wygląd, a tym bardziej, by wyrażał to głośno. Chłodne powietrze otoczyło ją, gdy ledwie wyszła na dwór. Mimo to, było dość przyjemnie. Nie przeszkadzała nawet mżawka; daszek chronił idealnie każdego, kto pod nim przebywał.
    - Nie słyszałam jeszcze takiego komentarza co do moich włosów. - odparła w końcu, spoglądając na chłopaka. Uważnie obserwowała każdy jego ruch - od sięgnięcia do paczki, a na wypuszczeniu z ust dymu kończąc. Z zaskoczeniem spostrzegła przedziwny kształt, jaki przedzierał się przez krople deszczu. Spojrzała pytająco na Daniela.
    - Dym mi nie przeszkadza. Generalnie sama palę. Okazjonalnie, ale jednak się zdarza.
    Podeszła do niego i także oparła się o balustradę, tuż obok. Wzrokiem wodziła po okolicy. Nie widziała zbyt wiele, gdyż było już dość ciemno. Tym bardziej, że niebo zasnuły chmury.
    - Mieszkasz w okolicy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pokręcił głową przecząco patrząc przed siebie.
      - Dziwne iż słyszysz to dopiero ode mnie - ponownie zaciągnął się dymem papierosowym. Widział prędzej jej zaskoczenie, więc teraz uśmiechnął się kącikiem ust wypuszczając tuman dymu który zrobił koło w postaci niewyraźnego smoka aby po chwili uderzyć w ziemię i się rozwiać. Uśmiechnął się delikatnie.
      - Okazjonalnie. Ciekawie ujęte - pokiwał powoli przecząco głową patrząc gdzieś w dal. Popiół z jego papierosa został porwany przez wiatr gdzieś w bok, jak najdalej. Potaknął.
      - W okolicy, całkiem przyjemnej kamienicy można rzec - uśmiechnął się i obrócił twarz w jej kierunku, uważnie się jej przyglądając z delikatnym uśmiechem. Dym który wydychał robił małe i szybkie spirale niknąć w deszczu.

      Usuń
    2. Przez chwilę podziwiała pokaz przeróżnych cud, których sprawcą był Daniel - była pewna, że to on. Wiatr sam z siebie nigdy nie wykreowałby takich wzorów. Choć natura potrafi zaskakiwać.
      - Okazjonalnie - powtórzyła. - Jak jestem zaproszona na czyjeś ognisko, bo podoba mi się palenie w towarzystwie płomieni. Albo jak ktoś czuje się samotnie, bo musi odejść od niepalącego towarzystwa.
      Zamyśliła się. Jej wzrok utkwił w nieznanym punkcie, gdzieś w ciemnym otoczeniu. Przez moment poczuła dym tytoniowy. Wzięła głęboki wdech, wypuszczając powietrze, westchnęła cicho. Była niemal pewna, że chłopak miał jakieś zdolności, co do powietrza. Przecież wiatr wiał tak, że Larysa powinna czuć dym cały czas. A nie czuła.
      Dość zdecydowanym, aczkolwiek niezbyt szybkim ruchem, zabrała Danielowi papierosa. Przyłożyła go sobie do ust i zaciągnęła się głęboko, na dwa razu, coby mieć pewność, że cała objętość jej płuc jest wypełniona dymem z niewielką domieszką powietrza. Chwilę wstrzymała oddech, oddając chłopakowi szluga. Patrzyła mu przy tym prosto w oczy. W te piękne, niczym płynne srebro, tęczówki, które ją hipnotyzowały. Wypuściła powoli dym, gdzieś w bok, choć początkowo miała ochotę zrobić to prosto w twarz chłopaka. Ot tak, dla zabawy. Uznała to jednak za chamskie.
      Ponownie zawiesiła wzrok na Danielu.
      - Skąd żeś się urwał, że tak pięknie czarujesz młode damy swoimi niezwykłymi zdolnościami?

      Usuń
    3. Wpatrywał się w nią uważnie. Pokiwał głową jakby w zrozumieniu palenia okazjonalnego.
      - W sumie coraz mniej osób pali - go ten fakt raczej obchodził tyle co zeszłoroczny śnieg. Palił bo musiała a nie z powodu towarzystwa, bo był to dla niego naturalny odruch i jednocześnie obrona. Z jego rozmyślań, wyrwał go nagły ruch kobiety która zabrała mu papierosa. Srebrnymi tęczówkami przyglądał się jej poczynaniom z uwagą. Uśmiechnął się kącikiem ust i pokiwał rozbawiony głową. Podszedł do niej na tyle blisko, iż dzieliły ich tylko milimetry. Nachylił się delikatnie, wpatrując się w jej niezwykle lazurowe tęczówki. Uśmiechnął się cieplej i objął ją w pasie przysuwając do swojego ciała. Przymknął delikatnie powieki i nachylił się nad twarzą blondynki, stykając się z nią niemal nosami. Srebrne tęczówki wręcz hipnotyzowały. Korzystając z jej rozkojarzenia wyjął z jej dłoni papierosa po czym puścił ją.Postąpił półkroku do tyłu aby dać dziewczynie więcej przestrzeni. Cały czas wpatrywał się w jej oczy z uwagą i nutką rozbawienia. Wyjął paczkę i podał jej papierosa. Odparł z cieplejszym uśmiechem.
      - Zazwyczaj palę dwa pod rząd, więc proszę postój ze mną - podał jej również zapalniczkę po czym westchnął cicho. Nie musiał się rozglądać na boki aby wiedzieć iż nie ma nikogo w pobliżu, kto by mógł mu zaszkodzić. Zaciągając się ponownie dymem papierosowym podszedł bliżej balustrady i odsunął się kawałek od kobiety, jednak nadal stojąc do niej przodem. Wypuścił dym z ust i odchylił głowę do tyłu, rozkładając jednocześnie ręce. Po tym geście, para czarnych wielkich skrzydeł pojawiła się na jego plecach. Opuścił głowę i zaciągnął się znowu dymem. Mówiąc wypuszczał go ze swoich płuc.
      - Jestem upadłym archaniołem - uśmiechnął się delikatnie, jakby pobłażliwie. Skłonił się teatralnie składając jednocześnie skrzydła - Zostałem wygnany z Nieba - wyprostował się i podszedł do balustrady opierając się o nią. Wyrzucił peta którego porwał od razu wiatr. Wyciągnął z paczki kolejnego papierosa i odpalił go, szybko głęboko się zaciągając. Spojrzał swoimi teraz lekko matowymi tęczówkami na Larysę. Był ciekaw jej reakcji, czy też morza pytań. Chociaż może po prostu uciec piszcząc jaki z niego straszny potwór. Cóż, nie wszyscy byli tolerancyjni.

      Usuń
    4. Spodziewała się takiego ruchu chłopaka. Uśmiechnęła się tylko, nie odsuwając się od niego na krok; jednocześnie pozwalając mu na zbliżenie. Nie odrywała też wzroku od jego oczu, w których głębi mogłaby zatonąć bez pamięci. Dotyk tylko dodatkowo spotęgował chęć całkowitego oddania się. Gdy tylko Daniel odsunął się, zabierając papierosa, Larysa wnet oprzytomniała. Rzadko komu udało się ją tak oczarować. Tym bardziej, że znała gościa ledwie chwilę. Zwykle to ona grała z ludźmi, bawiła się nimi. Ale te oczy... Choć Daniel się odsunął, to wciąż na nią patrzył.
      - Z przyjemnością Ci potowarzyszę. - rzekła, częstując się papierosem; wzięła też zapalniczkę. Już miała zapalić, kiedy dostrzegła, iż Daniel zmienia miejsce. Niemal upuściła trzymane w rękach rzeczy, gdy ujrzała krucze skrzydła. Chłopak z pewnością mógł dostrzec, jak chłodne tęczówki dziewczyny niemal całkowicie zostały pochłonięte przez rozszerzone źrenice. A więc to prawda... Do oberży lgnęły istoty pozaziemskie.
      Larysa odkąd sięga pamięcią, rysowała anioły. Zawsze pragnęła je ujrzeć. W sumie, dlatego wyruszyła w podróż po świecie. Choć wszędzie mogła znaleźć wampiry, wilkołaki, Cienie czy przedstawicieli innych gatunków i ras, to anioła w życiu nie spotkała. Archanioła.
      Odpaliła w końcu papierosa, zaciągając się, aczkolwiek niezbyt głęboko. Patrzyła zafascynowana na Daniela. Oddała mu zapalniczkę.
      - Upadły archanioł, powiadasz...? Czemu zostałeś wygnany, jeśli mogę zapytać? - Dym uleciał wraz z jej słowami.

      Usuń
    5. Delikatny uśmiech zagościł na jego twarzy gdy zauważył ja reakcję. Była inna niż sobie wyobrażał; lepsza. Ze swoim lekkim uśmiechem i papierosem w ustach, wpatrywał się cały czas w jej oczy; jakby chcąc przejrzeć ją na wskroś. Słysząc pytanie jego źrenice nieznacznie się powiększyły. Obrócił głowę do przodu, patrząc w nieprzeniknioną ciemność. Gdyby spytał ktoś inny, zapewne odleciał by stąd jak najszybciej. Aby nie wspominać. Zerknął na blondynkę kątek oka i uśmiechnął się kącikiem ust. Ale Ona była tylko przejezdna, nieprawdaż? Opowie jej coś a Ona jutro już zniknie. Zaciągnął się porządnie dymem i wypuścił go z głośnym wydechem. Skrzydła przylgnęły bardziej do jego pleców a On odezwał się już ciszej.
      - Dlaczego zostałem wygnany.. - przymknął delikatnie oczy patrząc przed siebie z lekko rozmarzonym uśmiechem - ... gdyż pokochałem człowieka. Oddałem jej każdy strzępek mej duszy i każdy następny oddech - pokiwał przecząco głową i opuścił wzrok już z mniejszym uśmiechem - Ale przecież archanioły nie mogą być z ludźmi. Ja jednak nadal ją kochałem i chroniłem jak tylko mogłem. Przysięgła mi swą miłość po grób - zmierzwił swoje włosy wolną dłonią - Pierwsza próba okazała się ostatnią... Wydała mnie innym archaniołom gdy tylko miała okazję. Od początku wiedziała kim jestem, i że jest to związek zakazany - zaciągnął się mocno, chcąc zrobić dłuższą przerwę. W końcu odezwał się patrząc przed siebie bez uśmiechu - Wygnano mnie bo odważyłem się kochać. Gdyż oddałem swe serce Ziemi i dla mnie magicznej istocie którą był człowiek. Nie liczyłem na łaskę. Nie liczę na nią też teraz. Upadłem.. wyobraź sobie iż tracisz nagle wszystko. Nawet swe życie. Nie możesz tego powstrzymać, chociaż wiesz iż wystarczyło by tylko zaprzeczyć. Głupi tego nie zrobiłem, myślałem iż Ona mnie kocha - wyrzucił peta jak najdalej. Dodał ciszej - Nie kochała. Gdy przybyłem do niej po pomoc i opowieścią, Ona byłą z innym mężczyzną. Udawała iż mnie nie zna, chociaż jej oczy mówiły "wybacz, to za dużo" - z głośnym westchnięciem opuścił głowę. Skrzydła delikatnie się rozłożyły i także opuściły, dotykając drewnianej podłogi. Dobrze zrobił? Wyrzucił z siebie wszystko co zawsze go uwierało. Nie chciał by teraz patrzeć na Larysę. Nie dał by rady odebrać współczucia, nie teraz. Ale jutro jej nie będzie... powtarzał to już niemal jak mantrę. Spowiedzieć się takiej osobie, aby zniknęła wraz z jego historią. Uśmiechnął się kącikiem ust. Chciałby aby było to takie proste i bezbolesne. Ale zasłużył na to. Dostał nauczkę. Zamknął oczy zastanawiając się czy zapalić jeszcze jednego papierosa.

      Usuń
    6. Słuchając jego opowieści całkowicie zapomniała o trzymanym przez siebie papierosie, który w międzyczasie zdążył zgasnąć. Od tak. Nie wiedziała, co odpowiedzieć Danielowi. Sama kiedyś kochała i została porzucona. Ale, o dziwo, trzymała się dobrze - użalała się nad sobą tylko jeden dzień, a potem poprzysięgła sobie walczyć o każdą chwilę w życiu. Z tego postanowienia wynikło wiele dobrego, ale Larysa wyrządziła też sporo zła. Szczególnie, jeśli chodzi o siebie i własne ciało. Psychika otoczona została murem, którego jeszcze nikt nie przebił. Nikomu na to nie pozwoliła.
      Wyrzuciła szluga, uważnie obserwując Daniela. Nie chciała go pocieszać, bo słowa "będzie dobrze" sprawdzają się tylko w jednym przypadku - śmierci; gdy człowiek już nic nie czuje; gdy już nie ma człowieka.
      Żeby nie przeciągać uciążliwej i niezręcznej ciszy:
      - Przejdziemy się gdzieś?

      Usuń
    7. Nie oczekiwał od niej pocieszenia, bo nie było takich słów które cofnęły by czas. Był jej niejako wdzięczny za przemilczenie całej sprawy. Nie potrafił się pogodzić z tą stratą gdyż przypominała mu o tym codziennie para kruczoczarnych skrzydeł. Uśmiechnął się delikatnie jakby historię przed chwilą opowiedział ktoś zupełnie inny. Odepchnął się od barierek i płynnie podszedł do dziewczyny.
      - Oczywiście - nachylił się do niej patrząc swymi srebrnymi tęczówkami uważnie w jej tęczówki. Uśmiechnął się delikatnie lecz ciepło.
      - A opowiesz mi coś o sobie? Na przykład co tutaj robisz? - był ciekawy. Co tutaj robiła taka kobieta jak Ona. Wyprostował się i dodał.
      - Możemy iść w kierunku mojego mieszkania - wskazał dłonią w las - Prosto, przed siebie. Chyba że wolisz, iść przez miasto - spojrzał na nią uważnie. Nie mógł oderwać wzroku od jej oczu. Wpatrywał się w Nią wręcz z troską.

      Usuń
  10. Widząc, iż Daniel trzyma się mimo wspomnień, również się uśmiechnęła. Poczuła jak wszystko w niej zamiera, gdy chłopak spojrzał jej w oczy. Odwróciła więc wzrok.
    - Uciekam. - odparła krótko. Zaczęła iść w kierunku miasta, dając tym samym znak, że chce przebyć tę drogę. - Uciekam przed życiem, utraconą miłością, ludzkim skurwysyństwem... - Zamyśliła się chwilę. Ludzkie skurwysyństw - coś, co tak bardzo ją zraniło, a co sama sobie zgotowała. Cóż, różnie w życiu bywa. Nawet nie spostrzegła, gdy jej oczy straciły blask, a jej myśli czmychnęły gdzieś daleko. Oprzytomniała szybko, gdy poczuła, że delikatny deszczyk zrasza jej twarz. Przez chwilę szła w milczeniu, dochodząc do siebie. W końcu spojrzała na Daniela. - Chcesz coś jeszcze wiedzieć?
    Zatrzymała się nagle. Przeprosiła cicho i biegiem rzuciła się ku oberży. Szybkim, dość zwinnym ruchem zgarnęła leżący koło altanowej barierki plecak i migiem wróciła do towarzysza.
    - Wybacz, zagapiłam się. - uśmiechnęła się lekko. - A więc? Co chcesz wiedzieć? - Zarzuciła sobie swój tobołek na plecy. Starała się też poprawić kaptur bluzy, który utkwił pod plecakiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uśmiechnął się szerzej gdy kobieta uciekła gdzieś przed jego wzrokiem w bok. Spojrzał za nią i od razu ruszył. Skinął głową i odparł.
      - Ludzie niestety zauważyłem iż często okazują skurwysyństwo - potaknął głową. Niestety z jego historii wynikało to aż za dobrze. Czując ten lekki deszczyk chciał się odezwać lecz wtedy Larysa pognała z powrotem do oberży. Obrócił się pytająco za nią ale już po chwili uśmiechnął się delikatnie. W sumie tym całym zgiełku też zapomniał o tobołku. Skinął jej głową i ruszyli dalej. Wzruszył delikatnie na jej pytania. Deszcz powoli przybierał na sile. Założył kaptur na głowę, znikając w jego ciemnościach; jednocześnie rozłożył swe jedna z czarnych skrzydeł i podszedł bliżej blondynki, idąc z Nią równy krokiem, tak aby skrzydło służyło za swoistego rodzaju parasol. Uśmiechnął się delikatnie i odparł.
      - To może... ile masz lat? - srebrne tęczówki błysnęły pod kapturem w świetle latarń w mieście. Wpatrywał się w kobietę z uwagą.

      Usuń
    2. Zachmurzyła się nieco, co bardzo dobrze było widać po jej oczach - straciły blask, zadziorne iskierki, które były jej znakiem rozpoznawczym. Zdawały się też nieco ciemniejsze. Na chwilę odpłynęła, znów wracając do przeszłości, wcale nie tak bardzo odległej. Nie, nie, nie, nie może sobie na to pozwolić. Poprawiła w końcu kaptur i już chciała go założyć, gdy zauważyła, iż czarne skrzydło chroni ją od deszczu. Uśmiechnęła się nikle. Lubiła deszcz. Uwielbiała chodzić na spacery i wracać całkowicie mokra. Czuła pewną magię, gdy wchodziła do domu, była sama i mogła bez niczyich wywodów i upomnieć zrzucić z siebie ubrania tuż przy wejściu, wziąć gorący prysznic, narzucić szlafrok i zrobić sobie zieloną herbatę z pomarańczą, albo gorącą czekoladę. Siedzieć przed kominkiem i patrzeć w ogień, słuchając muzyki, która raz była spokojna, a innego wieczoru podłoga drżała od basów. A Larysa mogła zamknąć oczy i odpłynąć. Niekiedy zdarzało się, że przez pewnego wykonawcę płakała, bo jego utwory kojarzyły jej się z przeszłością; gdy takie wieczory spędzała w towarzystwie ukochanej osoby, dzieląc się muzyką, czując muzykę, łącząc ją z rytmem obojga ciał. Magia.
      Przeklęła siarczyście, co wręcz do niej nie pasowało. Nie mogła o tym myśleć, nie mogła! Zatrzymała się nagle, zamykając oczy. Oddychała powoli, miarowo. Czuła jak jej serce bije niebezpiecznie szybko, a świat zaczynał wirować. Starała się uspokoić. Musiała, jeśli nie chciała zemdleć, znowu. Szeptała do siebie coś cichutko, skupiając się na swoim sercu, jakby głosem chciała je ukoić.

      Usuń
    3. Zauważył jej mętny wzrok i utratę wszelkiego humoru. Lecz szedł dalej nie chcąc pytać czy dociekać co się stało; wiedział iż kolec w sercu który jest wspomnieniem, nic nie ukoi. Najlepiej poczekać aż smutek przejdzie. Sam na swoim przykładzie nauczył się iż lepiej nie oddawać się zbytnio w wspomnienia, gdyż pozwalają im trwać. Co prawda nie idzie zapomnieć, ale to nie znaczy iż nie można próbować.
      Gdy po dłuższej czasie przeklęła siarczyście uniósł jedną brew do góry i spojrzał na nią. Zatrzymał się razem z Nią, patrząc na Nią uważnie. Jego źrenice rozszerzyły się widząc ją w dość nieciekawym stanie. Mimo miarowego oddechu, strasznie zbladła i szeptała coś uspokajającego do samej siebie; wyglądała jakby walczyła z tym aby nie upaść bez życia. Nachylił się delikatnie, nadal zasłaniając ją skrzydłem, cicho spytał.
      - Wszystko w porządku?- nie mógł spojrzeć w jej tęczówki przez to iż miała zamknięte oczy ale domyślał się że ujrzy w nich strach. Rozwinął także drugie skrzydło i nim także okrył ją przed deszczem. Sam nie wiedział czy dobrze robi, ale delikatnie ją przytulił, tak iż w każdym momencie mogła spokojnie się od niego odsunąć. Chciał ją jakoś pocieszyć, chociaż od bardzo dawna tego nie robił.

      Usuń
  11. Zamilkła, gdy poczuła dotyk Daniela, a jej serce zamarło. Jej myśli momentalnie pierzchły gdzieś i zostawiły ją w spokoju. Delikatnie, acz stanowczo odsunęła się od upadłego, kręcąc głową. Otworzyła w końcu oczy i spojrzała na niego. Źle czuła się z tym, że zazwyczaj za wszelką cenę starała się zachować spokój, a teraz pozwoliła sobie na to, by emocje i wspomnienia nią zawładnęły. Uśmiechnęła się nikle, acz nieprzekonująco.
    - Już dobrze... - powiedziała cicho. - Nic mi nie jest. Zdarza się... niestety.
    Uniosła wzrok na skrzydła, które ją otoczyły. Miała wrażenie, że zaraz całkowicie zamkną ją w ciemnej klatce. Aczkolwiek byłby to przyjemny mrok. Nieważne.
    - A co do Twojego pytania - kobiet o wiek się nie pyta. - Tym razem uśmiechnęła się szczerze. Delikatne rumieńce wróciły na jej twarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciał ją pocieszyć, więc nie zdziwił się gdy lekko acz stanowczo go odepchnęła. Przyglądał się jej bez uśmiechu. Był na tyle blisko iż mogła spokojnie widzieć jego srebrne tęczówki którymi wpatrywał się w jej chabrowe oczy. Wyszeptał cicho.
      - Nie daj się wspomnieniom swym, szczególnie tym złym. One pożerają Twą duszę powoli, bawiąc się Tobą do woli. - podniósł dłoń jakby chciał pogłaskać ją po policzku lecz zaraz ją opuścił i obniżył głowę, próbując zasłonić oczy materiałem kaptura. Uśmiechnął się delikatnie słysząc odpowiedź i dostrzegając ten szczery uśmiech i delikatne rumieńce. Westchnął cicho powoli ruszając do przodu poprawiając kaptur. Zaczekał aż i Ona ruszy po, cały czas chowając ją pod swym skrzydłem. Uśmiechnął się ponownie kącikiem ust i odparł.
      - Wybacz w takim razie iż pytałem. Zastanawiało mnie gdzie taka młoda kobieta jak ty, podróżuje. - wzruszył ramionami. Naprawdę to go interesowało. Uciekała przed czymś? A może tak jak On szukała swojego szczęścia?

      Usuń
  12. Upiła łyk słodkiego wina, przesuwając leniwie wzrokiem po wnętrzu oberży. Kiedy już wypiła wino, wstała i ubrała cienki płaszczyk, po czym wyszła. Aż się wzdrygnęła, kiedy deszcz nagle zaatakowal jej ciało z całą mocą.
    Wytrzeszczyła oczy, widząc na samym środku ulicy chłopaka ze skrzydłami czarnymi jak noc. Szybko do niego podeszla i zlapała go mocno za nadgarstek.
    - Zwariowałeś? - syknęła, patrząc na niego wściekle. - Ktoś może cię zobaczyć! Zamkną cię! Poza tym, to jak ty się wogóle nazywasz?
    Mokre białe kosmyki przylepiły się do jej twarzy, więc je odgarnęła na bok.
    - Schowaj je, szybko. - spojrzała na jego skrzydła.

    OdpowiedzUsuń
  13. - Jestem Rasgar. Co tu robisz, Upadły? I gdzie do jasnej anielki masz glany?!
    Puscila jego nadgarstek. Przynajmniej schowal skrzydla. Przyjzala mu sie. Nawet przystojny. Westchnela ciezko. - Masz gdzie spac?

    OdpowiedzUsuń
  14. - Nie, nie jestem zwykłym człowiekiem. Lepiej nie mów nikomu że jesteś Upadłym. Władze z przyjemnością cię aresztują.
    Westchnęła ciężko, znowu odgarniając z twarzy włosy. Przeklęty deszcz.
    - Chodź, załatwię ci jakieś lokum, o ile zamierzasz tu zostać. I nie martw się, nie zdradzę twojej tożsamości.
    Pokazała zęby w szerokim uśmiechu. Złapała go za rękę i poprowadziła do oberży. Wsunęła właścicielowi w dłoń parę monet i wskazała oberżyście głową bruneta. Kiedy otrzymała kluczyk, zerknęła na numerek pokoju i ponownie złapała dłoń chłopaka. Poprowadziła go na górę i wepchnęła do odpowiedniego pokoju, przekazując mu kluczyk.
    - Pewnie donieśli już władzom o tobie. Nie możesz wyjeżdżać z tego miasteczka, dopóki wszystko się nie wyjaśni. Nawtykam im jakieś kłamstwa... Jesteś głodny?

    OdpowiedzUsuń
  15. Zamknęła drzwi i usiadła tuż przed nim.
    - Pozwól, że coś ci wyjaśnię. W tym mieście wszystko, co jest choć trochę magiczne jest złe i nie ma prawa bytu. A ty normalnym człowiekiem nie jesteś. Jesteś Upadłym.
    Założyła ręce na piersi.
    - Tak więc radzę ci się nie wychylać... I ani słowa o tym że nie jestem zwykłym człowiekiem.

    OdpowiedzUsuń
  16. Przyjrzala mu sie dokladnie i usmiechnela polgebkiem. Wstala, przeciagnela sie, otrzepala i przeczesala palcami wlosy. Otworzyla drzwi akurat w momencie, kiedy mloda dziewka ze sluzby miala zapukac. Podzekowala cicho i odebrala od niej taca z zupa pomidorowa oraz pieczona kura z ziemniakami. Zamknela drzwi. Postawila przed chlopakiem tace.
    - Jedz. Jakby co to moj pokoj jest na kocu tego korytarza.
    Puscila mu oczko i otworzyla drzwi. Dla wyglupow wyslala mu soczystego calusa, wychodzac z jego pokoju. Kiedy byla juz w swoim, wyjela III Tom Anielskich Opowiesci, ktore przed straceniem zdolala jakos zwinac z nieba. Otworzyla ksiege mniej wiecej na srodku i wlepila oczy w tekst, czytajac go.

    OdpowiedzUsuń
  17. - Sześć świec? Już się robi. Wejdź.
    Zostawiła drzwi otwarte i szybko schowała Anielskie Opowieści do torby. Potem otworzyła jedną z szuflad i wyjęła sześć świec.
    - A po co ci one, jeśli można spytać?
    Uśmiechnęła się do niego delikatnie. Zastanawiała się czy z nim nie poflirtować. Zaraz jednak wyrzuciła tę myśl z głowy. Przecież on nie jest zwykłym człowiekiem, tylko Upadłym. Poza tym jej nie ufał... A szkoda. Nudziło jej się samej wśród ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  18. Przekrzywila glowe.
    - Wewnetrzny glosik? W porzadku, tez cos takiego mam, tylko nie zwracam na to uwagi.
    Usmiechnela sie do nieg pokrzepiajaco.
    - Nie chcesz mowic to nie. Nie zmusze cie do tego.
    Podeszla do komody i otworzyla jedna z szflad. Wyjela z niej zapalki.
    - Masz. Moga sie przydac.
    Wyciagnela zapalki w jego strone.

    OdpowiedzUsuń
  19. - Ja go ignorowalam i robilam co chcialam. Czasami mozna tez kazac mu sie zamknac i go zignorowac. W koncu powinno mu sie znudzic. Ale i tak raz na jakis czas sie odezwie. Wystarczy udawac ze go nie ma.
    Spojrzala na niego niepewnie.
    - Wybacz. Chyba nie bardzo ci pomoglam.
    Usiadla po turecku na lozku. Na jej ramie wskoczyla Enula. Podrapala wiewioreczke za uchem.
    - Nie ty jeden w tym swiecie masz skrzydla i nie tylko ciebie wygnano, wiesz?

    OdpowiedzUsuń