Rozglądasz się - gdzie okiem nie sięgnąć, otacza Cię ciemna, szumiąca knieja. Już, już myślisz, że się zgubiłeś, lecz wtedy zauważasz drogowskaz. Znak jest stary i obrośnięty mchem, ale wygląda na solidny. Widnieje na nim wyraźnie wygrawerowany napis "COLDWATER". W głowie pląta Ci się myśl, że dobrze byłoby odpocząć przed dalszą drogą, aczkolwiek to wyłącznie Twój wybór, czy zawitasz do miasteczka...

niedziela, 12 stycznia 2014

Rasgar Angels



¥Imię: Rasgar

¥Nazwisko: Angels

¥Wiek: Wygląda na 15 lat, lecz w rzeczywistości ma ponad 1000.

¥Płeć: Kobieta

¥Gatunek: Upadła Anielica

¥Charakter: Niezwykle uparta. Jest rozsądna, inteligentna, mądra i wykształcona. Jak każdy anioł cechuje się niespotykaną gracją, zręcznością, siłą, szybkością, sprytem, wyrachowaniem, dumną postawą, wdziękiem, siłą woli i pewnością siebie. Do tego zawsze ma na swojej twarzy założoną maskę spokoju i obojętności. Doskonale ukrywa swoje uczucia albo okazuje inne niż te, co czuje. Doskonale włada umysłem zarówno swoim, jak i również kogoś innego. Jako Upadła odczuwa wielkie pragnienie zemsty. Ma poczucie humoru, jednak tego nie okazuje. Jest czujna. Wyostrzone zmysły bardzo jej w tym pomagają. Nie zna jeszcze wszystkich zwyczajów ludzkich lecz przyrzekła sobie, że pozna je co do jednego. Jak na razie świetnie sobie radzi wśród ludzi, mimo że jest trochę zagubiona w tym wszystkim. to dla niej jest nowość.

¥Opis wyglądu: Proste, srebrne włosy do kolan często są związane w wysokiego kucyka lub warkocza. Albo raczej były. Ścięła je tak, żeby nie były dłuższe niż na 10 centymetrów. Te na dole są oczywiście o połowę krótsze, aby nie przeszkadzały. Włosy mienią się tak, jakby były posypane brokatem, przez co niezwykle łatwo jest ją rozpoznać. Jest to średniego wzrostu, szczupła dziewczyna. Na pozór delikatna i słaba, lecz ma siłę kilkukrotnie przewyższającą rosłego mężczyznę. Spojrzenie nieco ciemniejszych od włosów, srebrnych oczu, zawsze jest przeszywające. Głowa jest w kształcie serca, twarz gładka o szlachetnych i delikatnych rysach. Pełnie, delikatnie różowe usta przyciągając wzrok podczas rozmowy, a jej głos zdawałoby się, że aż hipnotyzuje. Skórę ma bladą. Dziewczyna jest wypukła tam gdzie powinna być, ale bez przesady. Równe i proste, śnieżnobiałe zęby od czasu do czasu błyskają w uśmiechu. Przez lata wyuczona gracja i płynność ruchów oraz dumna postawa sprawiają, że przyciąga wzrok wszystkich wokół. Jej chód ukazuje pogardę dla samej siebie i pewność siebie zarazem, co stanowi niespotykane połączenie zwłaszcza, że taki chód zawsze przychodził jej naturalnie. Zawsze, czy to w dzień, czy w nocy, pachnie delikatnie świeżymi sosnowymi igiełkami. Długie, czarne rzęsy rzucają cienie na jej policzki. Z pleców w każdej chwili mogą wyrosnąć ogromne skrzydła o śnieżnobiałych, długich piórach które lśnią w świetle słońca i księżyca.

¥Ubiór: Zawsze ma na sobie jakąś bluzę wkładaną przez głowę z kapturem i kieszenią z przodu, sięgającą jej do połowy ud. Najczęściej Niebieską. Zwykle ma też białe jeansy i czarne, okute metalem glany przed kolano. Na głowę ma narzucony kaptur, a w uszach słuchawki, z których leci głośna muzyka. Broń i pieniądze ma gdzieś ukryte.

¥Umiejętności: Zdawałoby się, że z pozoru tak drobna i krucha istotka nie uniesie nawet miecza. Jednakże po wielu stuleciach trenowania pod czujnym okiem mistrzów nauczyła się doskonale walczyć i zachowywać zimną krew w każdych sytuacjach. Jest też wykształcona. Według niektórych jest we wszystkim najlepsza, jednakże w porównaniu z większością aniołów, umie i wie bardzo niewiele.

¥Moce: Oczywiście w perfekcyjnym stopniu opanowała magię aby nie dać się zabić.

¥Stan cywilny: Wolna

¥Orientacja: No, to chyba oczywiste że jest Heteroseksualistką, nie?

¥Rodzina: Ma tylko ojca Gabriela i starszego o kilka lat brata, Azaziela. Są zwykłymi Aniołami, a nie Upadłymi.

¥Historia: Nie ma ochoty się nią dzielić.

¥Przemiana: Ogromna, biała smoczyca.


¥Kontakt: GG - 34695531, E-mail - wicia.kaz@gmail.com

¥Towarzysz: wiewiórka Enula


¥Dodatkowe informacje: Od jakiegoś czasu mieszka w miasteczku Coldwater, skutecznie ukrywając swoje nadprzyrodzone zdolności. Do obrony obecnie używa dwóch niebiańskich sztyletów do których ludzie na całe szczęście się nie przyczepiają. Jeśli trzeba upolować zwierzynę dla kogoś z wioski, zwracają się z tym właśnie do niej, w tym tzw. Stróże Prawa. Mieszka na stałe w "Oberży Aniołów", gdzie ma darmowy pokój i posiłki.

9 komentarzy:

  1. Znowu ten nieopisany ból, którego nie mógł się pozbyć. Szedł przed siebie, gdy obraz zaczął się ściemniać. Szum? Zadarł głowę do góry. Pozwolił aby chłodne krople obmyły jego twarz. "Przyjemnie...". Nagle z tego stanu wyrwało go ktoś, kto złapał go za nadgarstek. Nie zdawał sobie sprawy ile tak stoi. Obrócił w jej stronę swoją twarz, która już po części była obmyta z krwi. Powiedział cicho.
    - Ty mnie widzisz... - tak jak dziewczyna widziała prędzej jego skrzydła, tak teraz nie była w stanie ich dostrzec. Może to był tylko deszcz? "Kłamstwo". Trochę nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w jej oczy. Zadała pytanie...
    - Nazywam się... Daniel... Daniel Eadoin... tak - cały już przemókł bo Bóg raczy wiedzieć ile tam stał w samej bluzie i spodniach. Był boso i w sumie nie wiedział dlaczego nie ubrał glanów. Delikatnie skinął jej głową, po czym odezwał się ponownie ciszej.
    - A Ciebie jak zwą, białowłoso?

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyglądał się jej dłuższą chwilę by cicho powtórzyć jej imię, zupełnie jakby chciał je dobrze zapamiętać. Na słowo "upadły", otworzył szerzej oczy i jakby wrócił do teraźniejszości. "Nic nie wie..". Otworzył usta aby coś powiedzieć, ale piekielny głosik w głowie uporczywie go przed tym przestrzegał. Pokiwał przecząco głową.
    - Nie pamiętam skąd jestem... - "Nie mów jej za dużo. Skąd wiesz jakie są jej zamiary?". Tym razem postanowił posłuchać wewnętrznego głosu. Spojrzał na swoje bose stopy i delikatnie się uśmiechnął.
    - Lubię chodzić na bosaka. Przez praktycznie cały czas, jaki pamiętam chodziłem na bosaka. Jest to o wiele wygodniejsze tym bardziej jeśli chodzi o wspinaczkę na drzewa... - "Milcz!" automatycznie zamknął usta, nie podnosząc na Nią wzroku. Uśmiech również znikł z jego twarzy, tak nagle, jak i się pojawił. Na zadane kolejne pytanie podniósł głowę do góry i wzruszył ramionami.
    - Śpię wszędzie gdzie się tylko da. Byle nie padało na głowę, chociaż deszcz aż tak bardzo nie przeszkadza mi w spaniu. Przyzwyczaiłem się do niego. - spojrzał na Nią swymi pustymi oczyma. Skinął głową.
    - Ty... nie jesteś zwyczajnym człowiekiem, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ponownie powtórzył bardziej do siebie niż do dziewczyny "nie jesteś". Skinął głową po czym odezwał się.
    - Nikomu nie mówię, bo i nim nie jestem... - dał się jej prowadzić, w ogóle nie sprawiając oporu. Trochę jak z małym dzieckiem które się zgubiło, a teraz jakaś miła Pani odprowadza go do mamusi i tatusia. Gdy weszli do środka nawet specjalnie się nie rozglądał, czy też nie przypatrywał właścicielowi. Gdy znowu został pociągnięty za dłoń, ponownie za Nią ruszył bez wahania. Jednakże cichy głosik, w pewnym momencie kazał mu się zatrzymać i brać nogi za pas. "Przyznała się iż nie jest człowiekiem, więc co ty tutaj jeszcze robisz?!". Rozejrzał się po pokoju, jak tylko do niego weszli. Gdy dziewczyna znowu coś do niego mówiła, nazwyczajniej na świecie, usiadł na podłodze, mniej więcej na przeciwko tejże dziewczyny. Spojrzał na Nią nieobecnym wzrokiem i skinął powoli głową. Odpowiedział cicho.
    - Kto niby miał by mnie szukać? Nic nadzwyczajnego nie widzieli... - półszeptem dodał sam do siebie - ... z resztą Kapitanowi nie zostało zbyt wiele czasu... - powiedziawszy zapatrzył się przed siebie. Wyglądał jakby się wyłączył lecz po chwili oderwał wzrok od obserwowanego punktu aby jej odpowiedzieć.
    - Właściwie to już jadłem... ale bardzo chętnie zjadł bym coś jeszcze... - wyglądało to trochę jakby uważnie przesiewał informacje które ma jej przekazać, jakby czegoś się bał. "Po co Ci jedzenie? Nie wymagasz zbyt wiele?". Delikatnie opuścił głowę i powoli pokiwał przecząco głową.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdy otworzyła drzwi i weszła dziewczyna z tacą pełną jedzenia. Szybko stwierdził iż dziewczyna nie stwarza zagrożenia, więc spokojnie siedział sobie dalej. Widząc ilość jedzenia,które starczyło by mu na cały tydzień, podniósł nieznacznie jedną brew do góry. Będzie się musiał albo przyzwyczaić, albo dalej jeść po swojemu. Zadarł głowę do góry aby spojrzeć na rozmówczynię. Skinął głową, na znak iż zapamięta gdzie może iść w razie potrzeby. Gdy wyszła pochylił się nad jedzeniem i zamknął oczy. Odmówił cichą modlitwę w jakimś obcym języku po czym zabrał się do jedzenia. Tak jak przypuszczał, dał radę zjeść tylko połowę zupy. Nie miał na nic innego miejsca. Z powodu iż był wypoczęty, wstał i zaczął uważnie przyglądać się pokojowi. Sprawdzał dosłownie wszystko, nawet wychylając się z okna, aby wyjrzeć na zewnątrz. "Co ty tu jeszcze robisz? Masz chyba pewne zadania do wykonania...". Po oględzinach stwierdził iż brakuje tutaj świeczek, więc wedle wcześniejszych wskazówek ruszył na koniec korytarza, po czym zapukał w drzwi. Gdy mu je otworzona, skłonił się delikatnie i odparł trochę cicho.
    - Dziękuję za strawę, lecz jeszcze coś o co chciałbym Cię prosić, chodzi mi o świece. Najlepiej aby było ich sześć - wyprostował się i swoim pustym wzrokiem spojrzał na białowłosą. Przez moment otworzył trochę szerzej oczy, jakby coś usłyszał, lecz po chwili na nowo delikatnie je przymknął.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszedł powoli, jakby spodziewając się jakiejś niespodzianki czającej się za drzwiami. Gdy takowa się nie stała, uśmiechnął się delikatnie jednocześnie zatrzymując wdzięczny wzrok na dziewczynie. Wziął od niej świeczki i gdy miał zamiar podziękować, padło pytanie. Otworzył usta aby coś odpowiedzieć. "Głupi! Ona chyba nie musi wszystkiego wiedzieć, nieprawdaż?", cicho do siebie spytał.
    - Ale chyba mogę jej zaufać, skoro mi pomogła? - głosik ponownie się odezwał: " Ha! Skoro chcesz ufać każdemu kto każe Ci iść za Nim do ciepłego schronu, to proszę bardzo! Ah, niech zgadnę... chcesz mieć przyjaciół? Buhahahah! Wyśmienity żart!". Chłopak zacisnął mocniej dłonie na świecach, a jego wzrok stał się nieobecny. Znowu się odezwał, lecz tym razem głośniej.
    - Chcę ich mieć. Ona nie jest zła, gdyby była, teraz bym nie dostał nawet świec...
    "Na prawdę mam Ci przypominać jak się skończyło ostatnie zaprzyjaźnianie? Hmmm? Bo może zapomniałeś?"
    Zrobił krok do tyłu, jakby uciekając przed niewidzialną siłą. Opuścił głowę i ponownie powiedział sam do siebie.
    - Ona taka nie jest. Ona zrozumie... - głosik w jego głowie zaśmiał się szyderczo. "Tak?~ To wytłumacz jej, dlaczego stoisz jak idiota i gadasz sam do siebie!". Podniósł wzrok, obudzony z trasu. Spojrzał prosto na dziewczynę z jakimś niewytłumaczalnym bólem. Pokiwał powoli przecząco głową, na nowo opuszczając wzrok. Zaczął cicho, tym razem, bez wątpienia słowa kierując do dziewczyny.
    - Ja... przepraszam... - szurając nogami zrobił dwa kroki do tyłu. Co miał jej powiedzieć? "No co jej powiesz?!". Przed oczami stanęła mu ostatnia sytuacja. Krzyki, wyzywanie od nawiedzonych i rzucane w jego kierunku przedmioty. Opuścił głowę jeszcze niżej, nieświadomie sprawiając iż czas odrobinę zwolnił. Praktycznie wyszeptał.
    - Wybacz...

    OdpowiedzUsuń
  6. Podniósł na Nią wzrok, gdy stwierdziła iż Ona także ma taki wewnętrzny głosik. Tym i kolejnym zdaniem... czyżby wzbudziła w Nim zaufanie? "Nie bądź głupi". Delikatnie uchylił usta i spojrzał nieco zdziwiony na zapałki. Potem mu się przypomniało co miał przecież zrobić. Wziął delikatnie zapałki z jej dłoni i schował je do kieszeni spodni. Przez chwilę wyglądał jakby miotał się wewnętrznie z jakimś swoim dylematem życiowym. Po chwili westchnął cicho i spojrzał na Nią. Skinął głową i odparł cicho.
    - Może więc w końcu, warto komuś zaufać? - podszedł do krzesła aby na nim usiąść. Drzwi same się zamknęły, gdy On trochę roztrzęsiony opuścił już wzrok i zaczął.
    - Więc... jak zignorować ten wewnętrzny głosik? Jak sprawić aby nie krzywdził? Co zrobić aby przestał prześladować mnie w koszmarach? I jak... jak nie oddawać mu kontroli nad sobą? - jego lewa noga zaczęła delikatnie podskakiwać w triku nerwowym. Chciał się tego dowiedzieć, wtedy mógłby żyć bardziej normalnie. Oparł głowę o swoje dłonie, wpatrując się z nadzieją w białowłosą. Prawie zupełnie zapomniał o świecach. "Myślisz, że Ona będzie wiedziała? Ha! Życzę powodzenia nieudaczniku. Ty żałosna kupka niczego" . Zacisnął dłonie w pięści, próbując powstrzymać swoje odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pokiwał powoli przecząco głową lecz mimo to uśmiechnął się delikatnie do dziewczyny.
    - Nic nie szkodzi. Po części spodziewałem się takowej odpowiedzi. Problem tkwi w tym, iż go nie idzie zignorować. Jeśli to zrobię, strasznie się denerwuje a wtedy budzę się w dziwnych miejscach - zaśmiał się cicho. Patrząc wstecz, czasami naprawdę go zadziwiało jakim cudem On tam trafił. Spojrzał na wiewiórkę trochę zdziwiony i jednocześnie zafascynowany. Nigdy nie widział, aby jakiekolwiek dzikie zwierzę było aż tak oswojone. Z zadumy wyrwała go wypowiedź białowłosej... przeniósł na Nią wzrok by cicho stwierdzić.
    - Nie pamiętam abym został wygnany... Pamiętam tylko bagna, strasznie ciemny las, szepty które co noc opowiadały mi straszne rzeczy... - westchnął cicho - ... wtedy też przybył On. Dał mi ten dziwny głosik i kazał... - przerwał nagle i chwycił się za głowę obiema rękami. "Milcz!" Syknął cicho i trochę głośniej powiedział.
    - Dobrze już, dobrze! - delikatnie się skulił, nadal trzymając się za głowę. Po chwili puścił głowę trochę głębiej oddychając. Potaknął głową, jakby komuś przyznawał rację, po czym wstał i cicho wyszeptał.
    - Dziękuję za rozmowę. Jeśli pozwolisz to ja już pójdę... - wziął wszystkie świeczki i powoli wyszedł z pokoju, nadal mając opuszczoną głowę. Ruszył powłócząc nogami do swojego pokoju, od czasu do czasu potakując. Płakał bezdźwięcznie idąc jak na ścięcie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przygryzla dolna warge. "I co? Nie zdolalas mu pomoc".
      - Och, zamknij sie.
      Mruknela, patrzac w slad za chlopakiem. Spojrzala na Enule.
      - Ciezki orzech do zgryzienia. Ale do zgryzienia.
      Potrzasnela glowa, wstajac. Przeciagnela sie.
      - Idz z nim posiedz, En. Ja ide polatac. - otworzyla okno i wyjrzala przez nie. Wychylila sie niebezpiecznie, lecz wiedziala ze nic jej sie nie stanie. Uslyszala brzek tluczonego szkla i glosny krzyk. Az podskoczyla, wypadajac za okno. Chwycila sie w osatniech chwili framugi. Cholera! Zapomniala o swoim obiedzie!
      - Zamknij sie wreszcie! - krzyknela na sluzke.
      Napiela miesnie i lekko sie podciagnela. Spojrzala z wyrzutem na wiewiorke, ze ta jej nie ostrzegla. Trzymala sie mocno okna. No to teraz trzeba sie jeszcze bardziej podciagnac... Zaraz, co robi ta rozwrzeszczana dziewucha?!
      - Co ty wyprawiasz?!
      Dziewczyna chyba probowala jej pomoc, ale wyszlo zupelnie na odwrot. Wypchnela ja jeszcze bardziej.
      - Ku***, odsun sie!
      W koncu jakos wlazla do pokoju i polozyla sie na podlodze. Dawno nie miala takiej akcji. Zamknela oczy. Skrzywila sie czujac, jak dziewczyna nia potrzasa i cos glosno mowi, przerazona.
      - Zostaw mnie!

      Usuń
    2. Gdy wszedł do pokoju spojrzał na swoją dłoń. Po chwili rozmyślań zakluczył za sobą drzwi. Westchnął cicho podchodząc do okna i przez nie spoglądając na krótki moment, po czym zasłonił je kotarami. W pokoju od razu zrobiło się o wiele ciemniej. Usłyszał jakieś krzyki. Rozpoznał głos białowłosej. Zawahał się przez chwilę. Zacisnął dłonie w pięści. "Wiesz, że teraz nie możesz przerywać, nieprawdaż?". Wziął nóż który został od obiadu na stoliku, po czym przejechał ostrzem po wewnętrznej stronie dłoni. Krwią wyrysował okrąg i napisał coś w łacinie. Wziął świece i rozstawił je wokół siebie na linii kręgu, uważając przy tym na napisy. Przy każdej zapalanej świecy wymawiał cicho inkantacje.
      - Jam jest ten który zabiera... Sieję rozpacz... Nie mam nikogo... Ma krew została spaczona... Mój umysł został zatruty... Więc się mnie obawiaj...
      Wraz z zapaleniem ostatniej świecy i wymówieniem zdania, świecie buchnęły jeszcze mocniejszym płomieniem. On sam padł na kolana powstrzymując okrzyk bólu który nim wstrząsnął. Skóra na jego plecach zaczęła się rozrywać, uwalniając parę czarnych i ociekających krwią skrzydeł. Zaczął płakać, lecz z jego oczu toczyły się krople krwi. Dym ze świec ruchem ręki nakierował na siebie. Kiedy wstawał, dym ukształtował się w długi i czarny płaszcz z kapturem. "Niedaleko Ciebie. W rynsztoku. Matka z dzieckiem. I pamiętaj, że...". Odezwał się trochę niższym głosem niż dotychczas.
      - ... inni mnie nie dojrzą, dopóki będę niósł w swym sercu opanowanie... - rozwinął swoje pokaźnych rozmiarów skrzydła po czym wystrzelił jak z procy prosto w ścianę. Nie zniszczył jej jednak, przenikając niczym dym. Szybko znalazł kobietę i dziecko które trzymała w rękach. Mimo nielicznych ludzi w koło, był spokojny. Dopóki jest opanowany, nie są w stanie go dostrzec czy też usłyszeć. Wylądował przed kobietą. Przemówił do niej spokojnym głosem.
      - Nastał wasz czas córko. - kobieta podniosła z trudem posiniaczoną twarz. Uśmiechnęła się do niego delikatnie i skinęła głową. Daniel tym czasem wyciągnął do niej dłoń którą Ona bez wahania pochwyciła. Gdy zamachał się potężnymi skrzydłami, wzniósł się do góry wraz z jej duchem. Jej i dziecka. Uczynił na jej czole z własnej krwi jakąś runę. Gdy chciała spytać o co chodzi On przyłożył palec do jej ust. Wyszeptał.
      - Już o Nic się nie martw - znak rozbłysnął delikatnie a dusze powoli zniknęły. Dla Daniela, praca dobiegła końca, więc zaczął lecieć w kierunku swojego pokoju. Gdyby się obejrzał, dojrzał by pełne podziękowań spojrzenie.
      Wleciał do pokoju tak samo jak wyleciał. Stanął pośrodku kręgu, po czym zamachnął swą szatą nad świecami mówiąc stanowczo.
      - Koniec przedstawienia, dwie dusze wysłane do czyśćca - płaszcz ponownie zamienił się w dym delikatnie jeszcze wokół niego wirując. On sam ponownie padł na kolana, gdy pióra zaczęły masowo odpadać z jego skrzydeł i zamieniać się w dym.
      Gdy wszystko dobiegło końca, krąg na podłodze zniknął. Wstał zgarniając po drodze świece, aby położyć je na szafce. Odsłonił okno i je otworzył, aby wywietrzeć ten smród dymu. Podszedł do lustra ściągając podartą koszulę. Starał się spojrzeć na swoje plecy. "Martwisz się kolejnymi bliznami? Niepotrzebnie... to jest Twoje piętno które będzie Ci przypominać z kim zawarłeś układ...". Potaknął głową siadając po turecku, przodem do lustra. Przynajmniej spróbuje domyć swoją twarz. Zaczął ją wycierać podartą koszulą.

      Usuń